Towarzysze ludobójcy
„Zabijcie ich, bo są Polakami„ (Stalin)
Brutalne deportacje
Przeprowadzane w brutalny sposób deportacje Polaków w większości przypadków miały miejsce w nocy. Oficerowie NKWD przeszukiwali mieszkanie wywożonych osób, którym nakazywano zabrać jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, na co rodziny miały zazwyczaj kilkanaście minut.
Później deportowanych przewożono na dworce kolejowe, gdzie na mrozie musieli czekać nawet kilka godzin. To nie był jednak koniec dramatu. Podróżowano wagonami bydlęcymi rzekomo przystosowanymi do przewozu osób. „Przystosowanie” polegało na umieszczeniu wewnątrz zimnego, ciemnego i brudnego wagonu kubła do załatwiania potrzeb fizjologicznych i tzw. kozy, czyli piecyka, który i tak – ze względu na brak opału – nie ogrzewał.
W wagonie, w którym miano przewozić 20-30 osób, zazwyczaj podróżowało około 50 osób. Ze względu na mróz, brak pożywienia i dramatyczne warunki higieniczne, śmiertelność była bardzo wysoko. Dodatkowo deportowanym zakazywano zbliżania się do okna (próbujących zaczerpnąć świeżego powietrza odpędzano bagnetami), a postoje odbywały się co kilka dni. Podczas przerwy w podróży z wagonów wynoszono ciała zmarłych – w większości dzieci i starców.
Po zakończeniu podróży, tych, którzy zdołali przeżyć, czekał kolejny rozdział dramatu. Zesłani, umieszczeni w budynkach przypominających obozowe baraki, w ekstremalnych warunkach pogodowych pracowali przy wyrębie lasów. Mieli świadomość, że szanse na powrót do domu i dawnego życia są bliskie zeru. Tutaj również śmiertelność była wysoka. Jak twierdzą polscy historycy, wynosiła nawet ponad 10 procent.
Do czerwca 1941 roku miały miejsce cztery deportacje, w wyniku których zesłano około miliona Polaków. Z tego 150 tysięcy osób miało stracić życie.
Rocznica wywózek na katorgę
10.02 obchodzimy rocznicę rozpoczęcia wywózek Polaków, jako efekt ludobójczych zapędów Stalina.
Ludobójstwo Stalina na Polakach zaczyna się od rozkazu nr 00485 z 11 sierpnia 1937 roku. Chodziło o „O faszystowsko-powstańczej, szpiegowskiej, dywersyjnej, defetystycznej i terrorystycznej działalności wywiadu polskiego w ZSRR”. W rzeczywistości przez rok „czyszczono” teren ZSRR z Polaków mordując ich, gdzie popadnie lub wywożąc ich na daleki wschód. Aby uratować życie, nieliczni przechodzili na stronę wroga i określali się komunistami. Jednak to był dopiero początek.
W wyniku zbrojnego zajęcia blisko połowy terytorium przedwojennej Polski oraz zawartego z III Rzeszą paktu o granicach i przyjaźni niemiecko-sowieckiej (28 września 1939 roku), Związek Radziecki stanął przed problemem rozwiązania kwestii ludności polskiej – również tej, która zbiegła przed Niemcami na tereny zagarnięte przez Sowietów.
Jeszcze w grudniu 1939 roku z rozkazu Ławrientija Berii NKWD przystąpiło do usuwania osób, które mogły potencjalnie nawoływać do sprzeciwu przeciwko sowieckiemu reżimowi. Następnie przeprowadzono spisy rodzin podlegających deportacji.
Miejscem deportacji miały być północne i wschodnie tereny Związku Radzieckiego, m.in. obwody archangielski, irkucki, nowosybirski, omski, Jakuck czy Kraj Krasnojarski. Wszędzie tam panowały bardzo złe warunki atmosferyczne.
Pierwsza wywózka miała miejsce 10 lutego 1940 roku – obok Polaków, którzy stanowili 70 procent wysiedlonych, wysiedlenia dotknęły również Białorusinów i Ukraińców. Sowieci w pierwszej kolejności postanowili wywieźć tzw. „spiecpieriesieliency-osadników”, jak nazywali polskich osadników wojskowych, pracowników leśnych, pracowników PKP czy niższych urzędników państwowych.
Represje, morderstwa na Polakach, wywózki, zniewolenie narodu trwały do śmierci Stalina, a w pojedynczych przypadkach dłużej.
Cześć Pamięci!
Wszystkim poległym i zakatowanym przez tego ludobójcę!
Co ma w głowie Jarosław Kaczyński,
porównując współczesną opozycję do komunistów, złodziei i stalinowskich oprawców zbrodniczego systemu? Miara, jaką stosuje, dyskwalifikuje go, jako człowieka. Dyskwalifikuje go z całej polskiej społeczności ludzi rozsądnych i przyzwoitych.
Przecież to on był wychowany w przez wujków sowieckiego systemu. Dorastając, oglądał agresję stosowaną, szczucie i donosicielstwo. Nauczył się z tego też żyć.
Skłócanie, straszenie i wywoływanie kryzysu jest jego sposobem na utrzymanie dyktatorskiej władzy.
Przez swoje świadome działanie lub zaniechanie działań przyczynił się do śmierci 107 tys. Polaków w pandemii, co najmniej 60 szczując faszystowską ustawą dezubekizacyjną i wielu z powodów politycznych.
Jak to się jednak mogło stać, że dzisiaj, ten naukowiec PRL, przy pomocy episkopatu i sekty smoleńskiej, rządzi Polską i narzuca jej swoje fobie, kłamstwa i standardy?
On tęskni za Stalinem i jego sposobem sprawowania władzy?
Czyżby chciał być kolejnym satrapą Polaków?
To zdumiewa cały świat i tylko Polacy jakby nie wiedzą, lekceważą jego groźby i niebezpieczne określenia.
O jakich więc komunistach, o jakich kanaliach i mordercach on wspomina?
Kto mu tak zaśmiecił myśli, że niczym Stalin, niszczy każdą mądrość, każdego aktywnego inteligentnego człowieka?
Może jego wyborcy to wiedzą?
Adam Mazguła